Dobra, przyznaję się. Piwo piłem już wcześniej, a dzisiejsza blogowa degustacja jest kolejnym podejściem. A podobno nie powtarzam piw 😉
Wystarczy rzucić okiem na kontretykietę, żeby wiedzieć, że coś jest na rzeczy; Marris Otter (*wysokiej klasy, drogi na naszym rynku słód), ciekawe zestawienie chmieli i dodatek trawy cytrynowej. Skąd takie szaleństwo? Na samej etykietce widnieje podpis Grzegorza Durtana, którego możecie kojarzyć z browaru Deer Bear – mi to wystarczy, żeby kupić piwo.
Piwo nalewa się z dość wysoką, jasną, drobnopęcherzykową pianą, która redukuje się do kilku eleganckich wysepek, zostawiając przy okazji na szkle solidną koronkę. Wyraźnie zmętnione, Lubuskie Lato wygląda jak świeży miąższ z brzoskwini, co zresztą widać na zdjęciach (*dla niezaznajomionych – tak, zdjęcia są obrobione – przesuwam czernie w stronę fioletów, więc nie majstrowałem przy kolorze samego piwa).
Zdecydowanie cytrusowy aromat uderza już w momencie zdjęcia kapsla. Po przelaniu do szkła jest jeszcze więcej ciepłych cytrusów oraz minimalne tony trawiasto-granulatowe. Ciężko się w to cierpliwie wwąchiwać, więc błyskawicznie daję nura i spotyka mnie kolejne, miłe zaskoczenie.
Piwo jest zdecydowanie wytrawne, wręcz mineralne, co ciekawie komponuje się z biszkoptowym tłem i tym potężnym blendem cytrusów. Jestem ciekaw, czy te cytrusy to kompozycja chmieli, czy jednak efekt dodania trawy cytrynowej. Piwo dobrze mi się kojarzy, bo z moimi pierwszymi piwami z BrewDoga, które kiedyś wywierały na mnie ogromne wrażenie.
Brzmi jak idealna propozycja na lato, jeżeli takowe się w tym roku pojawi 😉
Zostaw komentarz