Już wróciłem z Warszawy, gdzie brałem udział w „Piwny Blog Day 3.0” i mogę się zabrać za premierę Beboka w Majerze, która miała miejsce w czwartek. Miałem nadzieję, że może uda się to spisać w piątek, ale pakowanie i konieczność spania wymusiła na mnie przesunięcie tego tekstu o tych kilka dni. Jeżeli jesteście ciekawi co się działo na PBD, to muszę was rozczarować – to wyjątkowo elitarna impreza i obowiązuje nas wszystkich tajemnica oraz klauzula sumienia. Nawet nie będę kłamał jak inni blogerzy, że ktoś inny wrzuci, bo nikt nie wrzuci.
Premiera nie była jakoś wybitnie huczna, ale to dobrze. Ludzi trochę było, więc było z kim pogadać, a pogadać się dało, bo nie było jakiegoś przesadnego gwaru. W Majerze było jak zwykle elegancko i panował zdecydowanie bardziej degustacyjny nastrój. Jeżeli ktoś Majera jeszcze nie odwiedził, to oczywiście gorąco polecam.
Browar: Kraftwerk
Styl: Coffee Milk Stout
Alkohol: 4.5%
Ekstrakt: 13.5
Nalewane z premierowej drewnianej beczki
Barwa ciemna, nieprzejrzysta, pod mocnym światłem na dole szkła można było się zderzyć z bardzo delikatnymi brunatnymi refleksami. Piana dość niewielka, pęcherzyki raczej z tych dużych, ale ja nie mam bzika na tym punkcie, więc nie narzekam.
W zapachu zdecydowanie dominuje mieszanka kawy zarówno świeżej, jak i parzonej oraz nuty okołosłodowe, czyli zdecydowanie przyjemnie i oczywiście w zgodzie z tytułem.
Smak nie zaskakuje – to dokładnie to, czego się spodziewamy po tym zapachu – wytrawny, kawowy stout. W odbiorze lekko kwaskowaty, ale właśnie w takim typowo kawowym stylu. Warto dodać, że w odbiorze jest zdecydowanie gładki, najpewniej dzięki laktozie. Dodatkowym, miłym zaskoczeniem jest fakt, że piwo jest słodkie w stopniu niewielkim – świetna sprawa, bo ostatnio mam wrażenie, że piwowarzy za bardzo wzięli sobie do serca termin „sweet stout” i na siłę bombardują nas „dekstrynami” oferując nam piwa zdecydowanie za słodkie.
Wysycenie w piwie bliskie zeru, ale to prawdopodobnie efekt nalewania z tej drewnianej beczki. Nie mniej, należy pamiętać, że to także prawidłowe wysycenie dla stouta.
Piwo zdecydowanie pijalne i momentalnie znika ze szkła. Jeżeli masz je w swoim zasięgu – bierz.
Wielkie brawa za udany debiut panom z Kraftwerku!
Oczywiście, raz jeszcze przypomnę, że browar Kraftwerk zbiera na „Kraftwagen”, czyli pojazd, który będzie w stanie dostarczyć wam piwo prosto pod nos. Wspaniała i nietypowa na naszym rynku opcja, którą warto wesprzeć. Oczywiście, to nie jest jałmużna: poza tym, że przyczyniacie się do rozwoju polskiego craftu kupujecie różne oferowane przez piwowarów gadżety oraz butelkową wersję beboka. Zachęcam do brania udziału w akcji 😉
Wspieraj lokalnych piwowarów!
p.s.
Na zdjęciu jakiś czort – Tomasz z Piwnych Podróży. KMWTW, albo jakoś tak. 😉
Zostaw komentarz