Bywalcu festiwali, przestań świnić!

/, Szorty/Bywalcu festiwali, przestań świnić!

Ostat­nio z róż­nych powo­dów rzadko bywam na piw­nych impre­zach, ale wczo­raj w ramach socja­li­za­cji udało mi się na chwilę wyrwać na Sile­sia Beer Fest, który jest naj­więk­szym tego typu wyda­rze­niem w moich stro­nach. Widząc jaką drogę prze­szła ta impreza i jaki przy­brała kształt, czuję zwy­czaj­nie dumę, bo orga­ni­za­to­rzy wyraź­nie wycią­gają wnio­ski z poprzed­nich wpa­dek i na dzień dzi­siej­szy mamy solidny zestaw bro­wa­rów leją­cych cie­kawe piwa, w budynku, który jest wizy­tówką serca Gór­nego Ślą­ska. Wie­cie, z czego jed­nak nie jestem dumny? Z ludzi.

W czym problem

Na impre­zie wylą­do­wa­łem cał­kiem po cywil­nemu, bez blo­ger­skiej pla­kietki i z fry­zurą, która pozwo­liła mi w wielu miej­scach pozo­stać kom­plet­nie inco­gnito. Ze względu na to, że na festi­walu byłem zbyt krótko i czy­sto rekre­acyj­nie, nie poku­szę się o recen­zję samego wyda­rze­nia, jed­nak już od wej­ścia coś innego zwró­ciło moją uwagę. Koja­rzy­cie te opa­ski, które trzeba sobie zało­żyć na rękę? Na oko 14 wszyst­kich zakła­da­ją­cych ten iden­ty­fi­ka­tor posta­no­wiła pozo­stały papie­rek po cham­sku ciep­nąć na zie­mię. Niby nie­wielka rzecz, ale w takich ilo­ściach ciężko prze­oczyć. Wcho­dząc na salę zaczą­łem poty­kać się o pla­sti­kowe kubki. Wcho­dząc na try­buny trza­sną­łem butem pustą butelkę, a godzinę póź­niej omi­ja­łem wielką kałużę piwa (wypa­dek wypad­kiem, ale można było popro­sić sprzą­taczkę o pomoc – zwłasz­cza, gdy zalało się też sie­dze­nie – a nie cze­kać, aż pro­blem znik­nie). Wie­cie co rzuca się pierw­sze w oczy kiedy wycho­dzisz na strefę gastro? Jeżeli opu­ścisz wzrok, żeby papie­ro­sowy dym nie gryzł cię w oczy, to zauwa­żysz, że stą­pasz po mięk­kim dywa­nie roz­mo­czo­nych petów. Smacz­nych pie­roż­ków!

Wina organizatora?

Tego zde­cy­do­wa­nie nie mogę powie­dzieć, bo dawno nie widzia­łem imprezy, na któ­rej tak mocno zaan­ga­żo­wano się w utrzy­ma­nie czy­sto­ści. Po try­bu­nach i głów­nej pły­cie cią­gle wędro­wały zaro­bione panie sprzą­ta­jące, a regu­lar­nie opróż­niane śmiet­niki były roz­sta­wione dosłow­nie co kil­ka­na­ście sekund drogi i kom­plet­nie tu pomi­jam fakt, że każde sto­isko dla wygody ma jakaś swoją formę skła­do­wi­ska śmieci i jeżeli ten pla­sti­kowy kubek jest zbyt ciężki dla czy­ichś wątłych ramion, to można zro­bić maślane oczy do któ­re­goś z bro­wa­rów i popro­sić o zaję­cie się tym śmie­ciem. Z resztą, brak śmiet­ni­ków i tak nie upo­waż­nia nikogo do robie­nia syfu w prze­strzeni publicz­nej.

Zagadka dla czy­tel­nika – kto powi­nien stać w kabi­nie toa­lety i przy­po­mi­nać o spusz­cze­niu wody po zrzu­ce­niu cięż­kiego bala­stu? Orga­ni­za­tor? Sprzą­taczki? Może blo­ger?

To nie wszystko.

Ten kom­pletny brak kul­tury oraz rozumu i god­no­ści czło­wieka prze­ja­wia się nie tylko w tym, że nie potra­fimy utrzy­mać wokół sie­bie czy­sto­ści. Widzie­li­śmy sytu­ację, w któ­rej sprzą­taczka schy­lała się przed sie­dzącą kobietą, żeby pod­nieść śmieci spod jej nóg. Nie wiem, czy to nor­malne zacho­wa­nie, ale mnie uczono, by w takiej sytu­acji śmie­cia sprzą­taczce po pro­stu podać, skoro nic nas to nie kosz­tuje. Spe­cjal­nie do picia piwa były otwarte try­buny, ale sto­liki, przy któ­rych ktoś mógłby chcieć coś zjeść były wiecz­nie zajęte i to nawet nie przez tych, któ­rzy się tam alko­ho­li­zo­wali; były zajęte przez ludzi, któ­rzy po pro­stu chcieli sobie posie­dzieć. Nie­za­leż­nie od tego, czy to brak dobrego wycho­wa­nia czy logicz­nego myśle­nia, tego typu zacho­wa­nia zasłu­gują na przy­naj­mniej drobną naganę.

Kolejki?

Umie­jęt­ność usta­wia­nia się w kolej­kach nie przy­cho­dzi łatwo. Teo­re­tycz­nie kolejki ist­niały i dzia­łały dosyć spraw­nie, ale pod wie­czór część zama­wia­ją­cych w ramach swo­jej wygody po zamó­wie­niu piwa zosta­wała na miej­scu, przez co przy sto­iskach two­rzyły się tłumy ludzi nie­za­in­te­re­so­wa­nych zama­wia­niem piwa. Można było tego łatwo unik­nąć, bo na całej pły­cie było mnó­stwo wol­nego miej­sca, gdzie można było się usta­wiać ze zna­jo­mymi. Zwłasz­cza było to odczu­walne w oko­licy sto­isk przy sto­li­kach, gdzie zama­wia­jący nie mogli w linii pro­stej pójść gdzieś na śro­dek, tylko musie­liby omi­nąć sze­reg ławek. Czy ci wszy­scy ludzie nie poświę­cili chwili, żeby się rozej­rzeć dookoła? Mam wra­że­nie, że pro­blemu nie dało się nie zauwa­żyć, ale mało kto z nich miał na tyle jaj, by zro­zu­mieć, że jest przy­czyną tej sytu­acji.

Podsumowując

Nie jest to oczy­wi­ście jedy­nie pro­blem Sile­sia Beer Fest. Śmie­ce­nie poja­wia się na każ­dej więk­szej impre­zie. Tu było po pro­stu wyraź­nie gorzej, niż na PTP czy WFP. To napływ tych słyn­nych piwo­szy-neo­fi­tów, czy może dobre wycho­wa­nie koń­czy się w momen­cie, gdy za wej­ście pła­cimy zawrotną kwotę dzie­się­ciu zło­tych i ocze­ku­jemy, że w tej kwo­cie ktoś będzie wokół nas ska­kał?

Nikt nie może ocze­ki­wać od orga­ni­za­to­rów, że będą uczyć kul­tury bywal­ców festi­wali, bo to nie jest ich zada­nie. Na tym eta­pie może pomóc tylko auto­re­flek­sja na temat swo­jego zacho­wa­nia, bo mówimy o ludziach doro­słych, któ­rzy dawno wyszli spod wpływu swo­ich rodzi­ców. Ci sami ludzie śmiecą na uli­cach naszych miast, które i tak z róż­nych przy­czyn z reguły nie radują oka oczy­wi­stym pięk­nem i nie potrze­bują ozdób w for­mie roze­rwa­nych folio­wych rekla­mó­wek w koro­nach drzew i psich gówien na traw­ni­kach. Chciał­bym, żeby ten tekst wpły­nął pozy­tyw­nie na czy­jeś zacho­wa­nie, ale piszę go bar­dziej dla sie­bie i dla wszyst­kich tych, któ­rzy widzą pro­blem. Świat (i piwne festi­wale!) byłby lep­szy, gdy­by­śmy wszy­scy nauczyli się sza­no­wać sie­bie nawza­jem.

By | 2019-05-01T16:43:30+01:00 kwiecień 14th, 2019|0 komentarzy

Zostaw komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.