Jaki jest właściwie sens samodzielnego palenia słodów? To zależy od twoich potrzeb oraz podejścia do tematu. Jasne, w większości przypadków zdecydowanie bardziej ekonomicznie pod względem nakładu pracy – i jak przypuszczam – efektów finalnych będzie zamówić gotowy słód palony. Gorzej, gdy okazuje się, że twojego wydumanego słodu nie ma w sklepach – wtedy właśnie w grę wchodzi samodzielne przygotowanie składnika specjalistycznego i w ten sposób osiągniesz palony-wędzony słód czy nawet całkiem rzadki stuff jak palony owies. Powinniśmy rozważyć także element „zrobiłem sam, bardziej moje”, który w piwowarstwie domowym jest zdecydowanie istotny.
Chcąc osiągnąć jak najwięcej danych do tematu podejdę od kilku różnych stron. Mając odpowiednią ilość informacji nawet, jeżeli nie osiągnę zadowalających mnie efektów będę w stanie wyciągnąć odpowiednie wnioski i przy następnej próbie stworzyć słód palony wystarczającej jakości. Przeszukując amerykańskie fora dyskusyjne trafiłem na różne metody. Jedni preferowali słód palić długo, za to w temperaturach niskich, a drugi obóz sugerował, że najlepszą techniką jest potraktowanie słodu wysoką temperaturą w krótkim czasie. Inną ciekawą sugestią było wymoczenie słodu przed procesem, co prawdopodobnie ma spowodować częściowe zatarcie ziarna w pewnym momencie procesu. Rozbieżność też pojawiła się w temacie intensywnego palenia, ponieważ jedni preferowali piekarnik z termoobiegiem, a inna grupa upierała się, że patelnia lepiej radzi sobie z tematem. W ten sposób zbudowałem grupy testowe.
Konkretne próbki poddam trzem procesom –
- Niska temperatura, długi czas.
- Wysoka temperatura – krótki czas.
- Prażenie na patelni.
W próbkach znajduje się po 10g słodu monachijskiego II, który przygotowałem wcześniej i stworzyłem grupy testowe.
- Słód w niezmienionej formie.
- Słód zwilżony.
- Słód uprzednio zatarty i wysuszony
- Słód uprzednio zatarty, niesuszony.
Oszczędzę wam jałowych opisów w tabelkach i przejdę do skróconych, bardziej przystępnych form.
Proces 1.
Ta metoda była dość rozczarowująca. Proces zachodził bardzo powoli, a konkretne zmiany ciężko było wyłapać. Do tego próbki zmieniały się mniej-więcej tak samo (a przynajmniej wizualnie), toteż nie będę rozbijał opisów na kolejne podpunkty.
Dopiero po 35 minutach łuska zaczęła zmieniać kolor i lekko pękać. Mokre słody do tego momentu zdążyły wyschnąć i lekko obnażyć wnętrze ziarna, które było minimalnie ciemniejsze. Po godzinie pęknięte ziarna wyglądały jak lekki słód karmelowy, a 20 minut później zaczęły pachnieć tak, jak wyglądały. Po trzeciej godzinie wyciągnąłem ziarno z grupy B i sprawdziłem w środku, w jakim jest stanie. Wewnątrz całe było karmelowe i suche. Ziarno z grupy A wewnątrz było blade, natomiast co ciekawe – grupa C i D wewnątrz była całkiem czarna a do tego D posiadało mocno karmelową łuskę.
Proces 2.
Zdecydowanie bardziej żywy i osiągnięte efekty zdecydowanie mnie zaskoczyły. Po pierwsze spodziewałem się, że będzie to bardziej agresywny proces i zajdzie zdecydowanie szybciej, a po drugie łuska reagowała zdecydowanie słabiej niż wnętrze ziarna.
- Łuska zmieniła kolor w około 5:30 a po 14 minutach wyglądała jak słód karmelowy. Po około 30 minutach łuska zaczęła schodzić ze słodu, a ziarno okazało się mieć ciemny kolor. Po 45 minutach stwierdziłem, że nie zachodzą już żadne zmiany. Gotowy słód nie daje się kruszyć.
- Łuska zmieniła kolor w około 5:30. Po 8 minutach łuska odkryła wnętrze ziarna, które było już mocno ciemne. Po 25 minutach łuska była zdecydowanie ciemniejsza. Po 30 nabrała nawet lekko czerwonego koloru. Po 36 minutach wyciągnąłem słód. Z gotowego łuska schodzi, ale sam słód nie daje się kruszyć.
- Łuska zmieniła kolor w około 5:30. Po 11:30 całość wyglądała bardzo karmelowo a kiedy w 14 minucie zaczęła pękać łuska widać było, że wnętrze jest już zdecydowanie ciemniejsze. W 25 minucie łuska była już dość ciemna a w 45 stwierdziłem, że nie zachodzą już żadne zmiany. Słód nie kruszy się pod palcami ale łuska nie chce trzymać się ziarna.
- Łuska zmieniła kolor po pierwszej minucie a już w piątej odsłaniała ściemniałe wnętrze, którego kolor stopniowo się pogłębiał. W 25 minucie łuska była już mocno ciemna, środek brązowy do czarnego a w 33 stwierdzam, że nic się już nie zmienia. Tak jak w poprzednich próbkach słód był trwały a łuska nie trzyma się ziarna
Proces 3.
Jak można się było domyślić, zachodził najgwałtowniej i był najmniej przyjemny. Całe ziarno i łuska osiągnęły czarny kolor oraz mocny, mało przyjemny aromat. Wizualnie wszystkie próbki się dość różniły.
- Zmiany zaczęły się późno, bo po 2:30, chwilę po trzeciej minucie suche ziarno zaczęło strzelać, a po 5 zaczęło dymić. W 22 minucie stwierdziłem, że na słodzie nie zachodzą już żadne zmiany. Słód osiągnął kolor głębokiego brązu, miejscami jest czarny. Łuska jest w idealnym stanie, a słód nie kruszy się w palcach
- 0:00 i skwierczy, co wydało mi się normalną reakcją. Po 3:15 zaczął pachnieć zacieranym ziarnem i ten stan się zmienia aż do piątej minuty, kiedy to w powietrzu unosi się aromat karmelu. 30 sekund później pojawia się pierwszy strzał, a moment później już cała salwa. Zapach przesuwa się w kierunku palonego dopiero po siódmej minucie. W 11 natomiast ziarno zaczyna czernieć. Łuska połyskuje, a ziarno nie daje się kruszyć w palcach.
- Tak jak w pierwszym przypadku ziarno zaczęło strzelać po 2:30, w tym przypadku zdecydowanie mocniej, a 30 sekund później niektóre ziarna zaczęły szaleńczo wirować. W 4 minucie ziarno zaczęło pachnieć bardzo mocno biszkoptem a chwilę później pojawił się zapach karmelu. Co dziwne, słód najpierw stał się czarny, bo w 6:35 a dopiero w 7:20 zaczął dymić. Po 15 minutach większość ziarna stała się czarna a w 19 minucie stwierdziłem, że ziarno ma już dość. Słód jest głęboko brązowy i miejscami czarny. Łuska pęknięta i bardzo mocno połyskuje. Ziarno nie daje się kruszyć w palcach.
- Zareagował od razu skwierczeniem, czego można oczekiwać po mokrym słodzie rzuconym na gorącą patelnię. Chwilę po 30 sekundach przestał przywierać i zaczął pachnieć karmelem. Po minucie pachnie dość „ciasteczkowo”, w 2:40 lekko strzela, a po 10 minutach wyraźnie sczerniał i po kwadransie od rzucenia na patelnię stwierdziłem, że ma dość. Słód jest czarny i wyraźnie błyszczący, łuska wyraźnie naruszona, choć w tym przypadku trzyma się ziarna. Słód kruszy się w palcach.
Dziwne tylko, że słód nie jest kruchy. Może za krótki czas opiekania?
Nie wiem. Dziś będę kontynuował testy 🙂
[…] Dzięki Kamilowi z blogu Alechanted.pl miałem okazję zwiedzić kawałek Gliwic. Bardzo się cieszę też z możliwości zawitania w jego skromne progi i małej pomocy przy teście słodów, o których wspominałem wcześniej, a więcej o samym zamyśle i procesie palenia słodów możecie przeczytać TUTAJ. […]
[…] Alechanted postanowił przeprowadzić ciekawy eksperyment, a mianowicie przygotował palone słody w domowym piekarniku. Jak mu wyszło? Tutaj znajdziecie odpowiedź. […]