Smutny to dzień – Alia ta Inna pójdzie w kanał.
Właściwie, nie jestem jakoś zaskoczony, bo od początku brałem taki finał pod uwagę. Jakby nie było, wybór tradycyjnej metody przygotowania Sahti (brak warzenia + drożdże piekarskie) wiąże się ze sporym ryzykiem infekcji, które dodatkowo jest podniesione przez niesprzyjające warunki atmosferyczne.
Pod warstwą „skisłą” natomiast widzę potencjał. Jałowca trzeba będzie dać zdecydowanie więcej, bo nie było go tam tyle, ile bym sobie życzył, natomiast oczekiwane nuty bimbrowe były tam dokładnie takie, jakie sobie wyobrażałem. W następnej wersji dodam trochę miodu (tak, dodawanie cukru, w tym przypadku miodu sprawia, że piwo jest mniej słodkie), bo całość była jak dla mnie zdecydowanie zbyt słodka.
Następne podejście do sahti będzie późną jesienią, albo wczesną zimą (zapamiętajcie do konkursu :P).
Co z konkursem?
Zwycięzcy zgarną następne uwarzone przeze mnie piwo. Dla ciekawskich wrzucę jutro zdjęcia zainfekowanego piwa (:
Zostaw komentarz