Higiena butelek

Jeżeli dotar­łeś aż tutaj, to z pew­no­ścią wiesz jak istotną rze­czą w piwo­war­stwie domo­wym jest szcze­gólne podej­ście do tematu higieny. Gene­ra­li­zu­jąc dla dobra ogółu – każdy mikrob, który pojawi się na któ­rym­kol­wiek eta­pie przy­go­to­wa­nia wła­snego piwa jest zagro­że­niem dla całej wło­żo­nej pracy i warto cza­sem poświę­cić kilka minut wię­cej na ste­ry­li­za­cję sprzętu, niż zmar­no­wać potem cały dzień warze­nia i te godzinkę na wpusz­cze­nie do zlewu 40 bute­lek piwa. Dziś zajmę się wła­śnie butel­kami, bo piwo­wa­rzy bar­dzo lubią na ten pro­ces narze­kać 😉

Ponow­nie gene­ra­li­zu­jąc, nie ma jed­nej słusz­nej metody zabez­pie­cza­nia sprzętu. Wiele roz­wią­zań jest dobrych i naj­le­piej jest wypra­co­wać swoje wła­sne. Jak wygląda moje utrzy­my­wa­nie bute­lek w nie­na­gan­nej czy­sto­ści?

  1. Płu­ka­nie po opróż­nie­niu.
    Im szyb­ciej, tym mniej roboty mamy w przy­szło­ści. Naj­wię­cej roboty jest przy butel­kach, w któ­rych mamy zaschnięty i mocno przy­warty do dna osad, w dodatku dopra­wiony war­stwą ple­śni. Dodat­kowo nie wypi­jamy 40 bute­lek na jeden raz, więc jeżeli jeste­śmy sys­te­ma­tyczni, roboty mamy dużo mniej.
    Co mamy robić? Po wypi­ciu piwa butelkę wkła­damy do zlewu, napeł­niamy wodą aż do prze­la­nia i wyle­wamy. Jeżeli woda była bar­dzo (w sen­sie, że bar­dzo – bar­dzo) spie­niona czyn­ność można powtó­rzyć.
    Ile to zaj­muje? Minutkę.
  2. Mycie wła­ściwe.
    Jeżeli prze­strze­ga­cie punktu pierw­szego, nie mar­twi­cie się osa­dami, więc czysz­cze­nie w kla­sycz­nym tego słowa zna­cze­niu odpada. Jedyne czego teraz potrze­bu­jemy, to ste­ry­li­za­cja i ewen­tu­alne ścią­gnię­cie ety­kie­tek. Więk­szość odej­dzie po kilku minu­tach w wodzie, część tylko się roz­mo­czy, więc ścią­gamy wle­wa­jąc jedy­nie gorącą wodę do środka butelki. Ety­kietki z brew­doga ścią­gamy na sucho i w sta­nie ide­al­nym przy­kle­jamy na pralkę.
    Co mamy robić? Ja wkła­dam par­tię bute­lek do wia­dra, do każ­dej daję kro­plę dome­stosa i wypeł­niam wodą po brzegi. Z reguły zosta­wiam tak na noc. Jak zapo­mnę, to stoją z tym chlo­rem przez tydzień. Po wszyst­kim butelki należy wypłu­kać zimną wodą z kranu.
    Ile to zaj­muje? W jed­nej par­tii zała­twiam jakieś 10 bute­lek, więc na stan­dar­dową u nas warkę potrzeba 4 sesji ste­ry­li­za­cji bute­lek. Jedna zaj­muje jakieś 10 minut, ale nie trzeba robić wszyst­kiego na raz jeżeli nie zosta­wimy sobie mycia na ostat­nią chwilę.
  3. Prze­cho­wy­wa­nie.
    Na tym eta­pie w butelki są bar­dziej ste­rylne niż mniej. Jeżeli zaj­mu­je­cie się tym odpo­wied­nio wcze­śniej, to do roz­le­wa­nia piwa gdzieś butelki trzeba skła­do­wać.
    Co mamy robić? Ja mam osobną szafkę, gdzie nie tra­fia sierść a i ilość kurzu jest zni­koma. Rów­nież nie­złym roz­wią­za­niem jest wło­że­nie bute­lek do skrzy­nek do góry nogami.
    Ile to zaj­muje? Minutkę, może dwie na całą par­tię
  4. Prze­czysz­cze­nie przed roz­le­wem.
    Jasne, ostat­nio je ste­ry­li­zo­wa­li­śmy, ale jeżeli coś prze­trwało, to będzie się mścić. Dodat­kowo do butelki tra­fiły pew­nie jakieś dro­binki kurzu i inne dzi­wac­twa, któ­rych chcie­li­by­śmy unik­nąć.
    Co mamy zro­bić? Prze­płu­kać butelki raz jesz­cze za pomocą wody ze środ­kiem oxi (ten z bie­dronki też daje radę – tylko warto prze­płu­kać, bo ma dodane coś do pie­nie­nia) koniecz­nie przed samym butel­ko­wa­niem.
    Ile to zaj­muje? Kil­ka­na­ście minut na całą warkę.

Gdyby pod­su­mo­wać cały wło­żony czas, to wygląda to kosz­mar­nie… i fak­tycz­nie będzie kosz­ma­rem, jeżeli cały pro­ces zosta­wimy sobie na ostat­nią chwilę. W takiej sytu­acji wymu­szamy na sobie obro­bie­nie bute­lek na całą warkę co jest naprawdę cięż­kim zaję­ciem.

To wszystko?
Jasne. Nie­któ­rzy jesz­cze ste­ry­li­zują kap­sle i biją się brzo­zową witką po ple­cach. Można dodać sobie całą masę innych eta­pów, korzy­stać z ostrzej­szej che­mii i wspo­ma­gać się jesz­cze wrząt­kiem. Ja nato­miast pole­cam poszu­ki­wa­nie zło­tego środka. Ta metoda na ten moment nigdy mnie nie zawio­dła, a porów­nu­jąc to z pracą nie­któ­rych piwo­wa­rów można mnie nazwać w kwe­stii bute­lek nie­chlu­jem. Czy słusz­nie? Jestem pra­wie pewien, że można wło­żyć w cały pro­ces utrzy­my­wa­nia bute­lek w sta­nie czy­sto­ści jesz­cze mniej z rów­nie dobrymi skut­kami.

By | 2014-07-17T10:26:44+01:00 lipiec 17th, 2014|5 komentarzy

5 komentarzy

  1. Krzysztof 27 lipca 2014 w 22:05 - Odpowiedz

    Grunt to myć butelki od razu po wypi­ciu, a odpada potem 80% roboty. Szcze­gól­nie nie­przy­jemne są butelki po gro­dzi­szach od Pinty, które zostawi się na noc, bo droż­dżo­wego osady na dnie nie wymy­jesz już ina­czej niż cięż­szą che­mią.

    A naj­le­piej to w ogóle zain­we­sto­wać w butelki z pałą­ko­wym zamknię­ciem i nie mar­twić się kurzem, roba­kami i innymi syfem. <:

    • Alechanted 28 lipca 2014 w 07:23 - Odpowiedz

      Do pierw­szej tezy wła­śnie zmie­rzał cały ten wpis – dezyn­fek­cja bute­lek (powierzch­nia gładka, reaguje z mało czym) jest banal­nie pro­sta i nie wymaga ani pracy fizycz­nej, ani spo­rego nakładu czasu. Pro­ble­mem są jedy­nie osady i ew. ple­śnie, które powstają przy zanie­dba­niach.

      Co do zamknięć paten­to­wych – to roz­wią­za­nie jed­nak ma swoje pro­blemy
      – Nie są cał­kiem szczelne i przy moc­niej­szym naga­zo­wa­niu tro­chę bru­dzą dookoła
      – gumki na kor­kach z cza­sem się nisz­czą i jeżeli prze­oczysz, to masz doda­tek paskud­nych aro­ma­tów w danej butelce
      – guma jako taka też jest ide­al­nym miej­scem do roz­woju bak­te­rii i czę­ściej też grzy­bów, a nie jest to taka sym­pa­tyczna powierzch­nia jak szkło, zwłasz­cza, że zmie­nia swoje wła­ści­wo­ści przy wyż­szych tem­pe­ra­tu­rach
      – mimo wad, nadal dro­gie.

      Nato­miast nie­by­wa­łym plu­sem jest brak potrzeby kap­slo­wa­nia, więc oszczę­dzamy tro­chę czasu i jakieś śmieszne gro­sze na każ­dej butelce 🙂

  2. Grzesko 18 grudnia 2014 w 16:51 - Odpowiedz

    heh, kro­pelka dome­stosa, aż strach się bać. a co z eko­lo­gicz­nym myciem bez che­mii? nie wystar­czy tylko wypłu­kać kra­nówką od razu po wypi­ciu i potem jesz­cze raz przed samym butel­ko­wa­niem? ew, dla para­no­ików można dodat­kowo wygrzać przez chwile w pie­kar­niku 😉

    • Alechanted 18 grudnia 2014 w 17:52 - Odpowiedz

      Samo płu­ka­nie to nie­stety za mało. Chciał­bym, żeby było tak pro­sto, ale nie­stety już poprzed­nie piwo nie było ide­al­nie ste­rylne, a następ­nie butelka przez pewien czas jest wysta­wiona na dzia­ła­nie śro­do­wi­ska zewnętrz­nego, w któ­rym syfu jest wię­cej, niż można sobie życzyć. Nawet po wypłu­ka­niu butelki wewnątrz mamy masę pożywki dla drob­no­ustro­jów. Powierzch­nia szkła nie jest tak ide­al­nie gładka, jak­by­śmy sobie to wyobra­żali. W każ­dym mikro­pęk­nie­ciu i w każ­dej nie­do­sko­na­ło­ści będą poja­wiać się potworki. Pierw­sze płu­ka­nie tak naprawdę pozbywa się pro­blemu ple­śni i zaschnię­tych resz­tek piwa, które po kilku tygo­dniach zaczy­nają spra­wiać trud­no­ści.

      Wygrze­wa­nie w pie­kar­niku jest mało eko­lo­giczne. Sprawdź sobie jaki pobór mocy ma pie­kar­nik i ile trzeba było prze­pa­lić węgla, żeby go zasi­lić, bio­rąc pod uwagę fakt, że bute­lek musisz wyste­ry­li­zo­wać mini­mum 40 i taki „wygrzew” powi­nien trwać kil­ka­dzie­siąt minut dla każ­dego ładunku bute­lek żeby zała­twić też formy prze­trwal­ni­kowe róż­nych paskud. Nie mniej są piwo­wa­rzy domowi, któ­rzy wła­śnie w ten spo­sób to zała­twiają. O sku­tecz­no­ści ich metody wypo­wia­dać się nie będę, bo mam zbyt mało danych. Wiem nato­miast, że mój spo­sób działa i po butel­ko­wa­niu nie przy­pa­łę­tało się jesz­cze nic.

      Jeżeli nie odpo­wiada ci chlor, są też inne sku­teczne środki, które mają mniej­szy wpływ na śro­do­wi­sko, np nad­wę­glan sodu, który jest rów­nie tani i w dodatku nie trzeba go jakoś wybit­nie mocno płu­kać. Sam go uży­wam do wielu innych czyn­no­ści, stąd wolę go zacho­wać na więk­sze powierzch­nie, jak np fer­men­tory, gdzie pra­cuje naprze­mien­nie oxi i wodo­ro­tle­nek sodu.

  3. manolek 14 kwietnia 2015 w 14:05 - Odpowiedz

    Ja swoje butelki płu­czę po prze­la­niu do szklanki i odsta­wiam. Przed roz­le­wem wle­wam odro­binę ludwika, zale­wam wodą i dokład­nie płu­czę. Potem na około godzinkę do pie­kar­nika i roz­le­wam. Nie wydaje mi się, że pie­kar­nik jest aż tak nie­eko­lo­giczny. Poza tym pijąc piwo wię­cej pro­du­ku­jemy ście­ków, co też jest nie­eko­lo­giczne 😉 Jed­no­ra­zowo do pie­kar­nika wcho­dzi mi około 24 bute­lek, więc wypa­rzam na 2 razy. na 10 warek też nie mia­łem jesz­cze „nie­spo­dzia­nek”.

Zostaw komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.