Ostatnio patrzę co się wyprawia w moim otoczeniu i załamuję ręce, bo ciężko mi uwierzyć w to, czym się powoli stajemy. Nie, żebym był święty, bo sam się łapię na pewnych zachowaniach, o których mam zamiar napisać. Rzecz w tym, że nie czuję się z tym dobrze i postanowiłem wyklarować kilka spraw. Oczywiście, możecie się z nimi zgadzać lub nie, ale nie możecie zarzucać mi tu żadnych błędów, skoro piszę o własnych odczuciach i przemyśleniach. Moim pobożnym życzeniem byłoby, gdyby przynajmniej wziąć tych kilka spraw pod uwagę, by miłośników craftu z zewnątrz nie postrzegano jako jakąś hermetyczną grupę niezrównoważonych bufonów, bo właściwie na takich się ostatnio kreujemy.
CRAFT TO ŻADNA ELITA
Czujesz się od kogoś lepszy, bo pijesz lepsze piwo? Ogarnij się, koleś być może ma lepsze meble, lepsze auto, jada lepszy chleb albo ma ładniejszą partnerkę – jest to tak samo nieistotne, jak to, jakie piwo lubi. Świat się nie kręci wokół piwa. To, że ktoś pija gorszy craft, albo nawet koncerniaki nie czyni go w żaden sposób gorszym od ciebie. Za każdym razem, kiedy nazywasz kogoś „Januszem” gdzieś na świecie zamyka się craftowy browar.
CRAFT TO NIE RELIGIA
Ktoś kupił piwo uwarzone przez piwowara, którego kuzyn nawrzucał sąsiadowi blogera? A może zmieszał dwa piwa, albo zmieszał piwo z jeszcze czymś innym? Jeżeli uważasz, że to profanacja, to masz źle poukładane w głowie. Najstarsi górale mówią, że craft to piwo. Jasne – dobre piwo – ale to nadal rzecz, której próbujemy nadawać jakieś boskie cechy. Kult wokół piwa to zła rzecz. Nie próbuj wypłacić lepy komuś, kto obraził piwo, bo wyglądasz żałośnie.
CRAFT TO NIE IMPREZA
Kultura picia to jedna z rzeczy, o której miłośnicy craftu trąbią nieustannie. A pomimo tego coraz częściej widzę jak ci sami craftowcy chleją na umór, bełkoczą, rzygają i robią rzeczy, o których wolą później z nikim nie rozmawiać. Myślałem, żeby wrzucić tu jakiegoś linka do tekstu któregoś zaprzyjaźnionego blogera, ale tego typu treści jest już zbyt dużo i ktoś mógłby poczuć się pokrzywdzony. W skrócie: pod wpływem alkoholu jesteś głupszy, brzydszy, śmierdzisz i nie jesteś w stanie w pełni docenić tego wyczesanego Imperial Stouta, za którego dałeś cztery dyszki.
CRAFT TO NIE SZPAN
No ale kupiłeś tego RISa za cztery dyszki. Widziałeś co prawda, że na ratebeerze dostał całkiem średnie noty, ale jesteś na festiwalu i ludzie patrzą. Niech patrzą, że jesteś skłonny wydać 40zł na 0,3l piwa. Dureń, bufon i napinacz. Dużo fajniejszy jest kolega obok, który kupił sobie wybitnego stouta za 11zł. Jeżeli próbujesz komuś coś udowodnić kupując drogie piwo, to może zajmij się czymś innym, bo to widać. Inna sprawa wydać takie (albo nawet większe) pieniądze na coś, co naprawdę lubisz.
CRAFT TO NIE KONKURS
Proszę… BŁAGAM! Nie licytuj się, kto wypił więcej piw, kto obejrzał więcej odcinków Kopyra, kto ma więcej warek na koncie. Porównywanie siusiaków powinno się skończyć jeszcze przed ogólniakiem. Ci, którzy mają naprawdę ogromną wiedzę, niesamowite doświadczenie w piwowarstwie albo poznali prawdziwie imponującą liczbę piw, jakoś nie muszą tym świecić dookoła i tylko w milczeniu kręcą bekę z tych najbardziej spiętych.
CRAFT TO NIE BELLUM OMNIUM CONTRA OMNES
Czasem przetaczam się leniwym scrollem przez fejsa i oczom nie wierzę. Dlaczego każdy tekst, który widzimy musimy traktować jako powód, albo szansę do zaczepki? W tajemnicy powiem ci, że dużo zdrowiej jest i dla napastnika i ofiary po prostu ugryźć się w język. Co innego konstruktywna dyskusja, a zupełnie co innego pozycja wyższości (najlepiej z wcześniej wspomnianym interesem na wierzchu) i plucie na wszystkich dookoła. Ciągłe gównoburze, czy to o szejkery, czy wyciągi z kont czy wyniki w konkursie, są niepoważne i kreują bardzo brzydki obraz tego środowiska. Ostatnio w ramach eksperymentu urządziłem dwie drobne prowokacje. Z jednej strony z humorystycznych komiksów niektórzy zrobili gorzkie żale i okazję do dosrania blogerowi, a z drugiej strony mamy prosty temat o imperialnych stoutach, który zamienił się w wojnę domową w Rwandzie. Czy to nie miało być tak, że piwo ma łączyć a nie dzielić?
CRAFT TO NIE WYLEWANIE POMYJ NA KONCERNY
Rewolucja srewolucja. Lagery też były swojego czasu rewolucją, a bez koncernów nie byłoby piwowarstwa, jakie znamy dziś. To zarzut do tych wyjątkowo młodych, którzy w lagerze widzą całe zło tego świata. Nie jesteś ani trochę większym miłośnikiem dobrego piwa smarując bez chwili refleksji drugą stronę barykady. To bardzo kiepskie.
CRAFT TO NIE PLUSZOWY MIŚ, ANI KWIATY
Żadna ilość koszulek, szkła, limitowanych butelek, otwieraczy, podkładek, majtów, świętych obrazków i desek surfingowych nie zrobi z ciebie miłośnika craftu. Gadżety są fajne i miło się je zbiera, ale jeżeli stawiasz je ponad piwo, to jesteś kolekcjonerem – birofilistą, a to nie czyni cię jeszcze craftowcem.
Można by tak wymieniać pewnie bez końca. Ja rozumiem, że nie trzeba darzyć się sympatią, ale gdzieś po drodze, składając papiery na meldunek w internecie, straciliśmy umiejętność mówienia rzeczy dobrych, zastępując ją niepowstrzymaną chęcią rzucania się przy każdej okazji do gardła. Pół biedy, gdyby działo się to w sieci, ale coraz częściej przenosimy to ze świata wirtualnego w rzeczywisty i nie tyczy się to tylko dobrego piwa. Mamy nie są z nas dumne. Czasem warto się zatrzymać, rzucić okiem w logi i załamać swoim zachowaniem. Każde hobby byłoby fajniejsze, gdybyśmy się może jednak trochę lubili.
Kontynując pointę: Może nie zawsze kochali, ale zdecydownie częściej, też wzajemnie szanowali.
Dzięki za ten tekst, za jego formę. Fakt, już nie jeden bloger, o tych zjawiskach pisał. Też mi się zdarzyło. Fajnie, że to zebrałeś do kupy, będzie gdzie odsyłać pieniaczy.
Cieszę się, że forma się spodobała, bo jest to dla mnie kompletna egzotyka. Jestem raczej powściągliwy w języku i staram się do przekazywania treści podchodzić jak najmniej emocjonalnie. Tu się po prostu nie dało i bałem się, jak to będzie z przyjęciem tego przez czytelników 😉
Scenka z dachu ostatniej edycji Beer Geek Madness, gdy to tłuszcza tłumnie stała w kolejkach za RISami, barrel porterami itp. rarytasami zza oceanu:
Pytam najbliżej stojącego wiebiciela nowofalowego piwa – „Co tutaj nalewają?”
– „Eeeee nie wiem! Ważne żeby w łeb kopało! xD ” Witki mi opadły…
———————————-
Nie są to chyba, jedynie przywary sceny kraftowej, które powyżej wypisałeś. Myślę, że każda „subkultura” (?)/grupa hobbystyczna, szerzej zagłębiona w danym temacie, czuję się elitarnie względem reszty społeczeństwa, która nie posiadła tejże tajemnej wiedzy.
I właśnie takie sytuacje mnie zwyczajnie smucą. Koleś mógłby kupić sobie flaszkę i zainwestowałby dużo lepiej. Z tymi przywarami, to tak to niestety jest, ale to nie znaczy, że mamy siedzieć cicho i za to dziś wypiję 😉
„Craft” to nie impreza?! Kultura picia to jedno a impreza to drugie. Imperialnego stouta za cztery dyszki mogę wypić jako miłośnik piwa rzemieślniczego, a z drugiej strony mogę się tym imperialnym stoutem najebać. I co więcej, mogę się nim także porzygać!
Craft to świadome spożywanie alkoholu, ale także swoboda tworzenie i swoboda spożywania. Craft to impreza!
Piękne jest to, że masz prawo mieć swoje zdanie, a ja mam prawo patrzeć z politowaniem, kiedy przegniesz z alkoholem. Takie życie, nie mogę niczego Ci zabronić. Jeżeli uważasz, że „najebanie” i rzyganie to dobra zabawa, to coś po drodze zgubiłeś. Nie przepadam za hipokryzją – kiedy z jednej strony ktoś apeluje o kulturę picia a z drugiej na festiwalu puszczają mu wszelkie hamulce i jest kompletnym tej kultury zaprzeczeniem. Ja wolę powoli wypić kilka dobrych piw, porozmawiać o nich, pożartować na wszelkie tematy, zrobić jakąś niegroźną głupotę, poznawać nowych ludzi, spontanicznie wyskoczyć w nowe miejsce albo spróbować czegoś całkiem nowego i nieznanego. Jeżeli wolisz się urżnąć do porzygu – Twoja sprawa i nic mi do tego. Pamiętaj tylko, że ludzie patrzą 😉
Ale, ale nie napisałem, że wolę 😉 Hipokryzji także nie lubię i jestem w stanie zrozumieć pijanego miłośnika piwa rzemieślniczego 😉 „Craft to nie religia” i „Craft to nie impreza” trochę się gryzie według mnie. Uważam, że należy spożywać alkohol odpowiedzialnie, lubię świadomie „przeżywać” fajne piwa na trzeźwo, ale nie potępię osoby, która się upiła i porzygała – bo „craft to nie religia”, „craft to nie szpan”.
Kamilu proszę nie wkładać mi w usta stwierdzenia, że wolę upić się do porzygu. Wcale tego nie lubię i unikam, ale tak – zdarzało mi się rzygać z powodu przedawkowania etanolu. Innych rzeczy także mi nie wkładaj 😉 Pozdro
Napisałeś to w takiej formie, jakby się bezpośrednio ciebie tyczyło 😉
Kamil, chciałam ci pogratulować… odwagi 😉 Tekst jest dobry i trzeźwo myślący. Mnie ująłeś szczególnie fragmentem „CRAFT TO NIE WYLEWANIE POMYJ NA KONCERNY”, bo sama pracuję w Kompanii Piwowarskiej. Fajnie, że dostrzegasz pozytywne strony istnienia takich dużych browarów jak nasz.
Pozdrawiam,
Patrycja z KP
PS Napisz do mnie maila, chciałabym ci przesłać coś, co może ci się spodobać 😉
Sprawa z koncernami i małymi browarami jest banalnie prosta. Mały podmiot ma zupełnie inną niszę i celuje w zupełnie innego klienta. Wielu tych młodych miłośników craftu ma dziwne przeświadczenie, że wszystko kręci się wokół nich, a skoro oni lubią coś o wybitnie skomplikowanym bukiecie, to wszystko, co się nie wpisuje w ich gust jest skierowane przeciwko nim, albo prosto w cały rynek piw niszowych. To sort ludzi, którzy zapominają o akcjach typu festiwal birofilia, kpd, warzenie w Cieszynie czy piwny blog day, ewentualnie marginalizują tego typu przedsięwzięcia, bo to dla koncernu zagrywka PR (zupełnie, jakby dla odbiorcy miało to mieć jakieś znaczenie). Piwowarstwo domowe w Polsce rosło dzięki większym browarom, bo to właśnie browary były źródłem słodów i drożdży zanim na naszym rynku pojawiły się sklepy.
Tak więc, obalmy koncerny piwowarskie, niech te tysiące ludzi stracą pracę a konsumenci stracą swoje ulubione marki 😉
I jak tu się z tobą nie zgodzić? 🙂
Zgadzam się w całej rozciągłości! 🙂 Ale z tym parafrazowaniem Happysadu to trochę przesadziłes ;D
A tam, pewnie i więcej przegięć można w tekście znaleźć 😉
Takie same wnioski można wysnuć na temat każdej subkultury, kręgu zainteresowań, religii itd. Dla mnie jest to sytuacja jak najbardziej normalna i akceptuję ją w 100 %. Zachowania, które opisałeś mają swoje plusy i minusy. Bez nich craft byłby nudny. Odsyłam do mojego wpisu http://polskicraft.pl/hipsterzy-hopheadzi-i-piwne-snoby/ podobne obserwacje.
Pozdrawiam
Polski Craft
Artur Molenda