Jak z całą pewnością pamiętacie, jeszcze w kwietniu razem z Wojtkiem z www.zpiwem.pl postanowiliśmy zrobić coś nietuzinkowego. Pojechaliśmy do najlepszego multitapu w Katowicach, by sprawdzić potencjał diesli. Tak, chodzi o tego drinka, w którym miesza się piwo z colą. Generalnie nie lubię… ale może to wina tego, że diesle robi się z podłego lagera, by dało się go w ogóle przełknąć. Postanowiliśmy więc sprawdzić colę z craftem, który po prostu lubimy. Prawdopodobnie po śmierci czeka nas za to coś okropnego.
Z miejsca zaznaczę, że tego w Kontynuacji nie dostaniecie. To głównie zabawa i diesel nie znajduje się w ofercie tego lokalu. Dostaliśmy taką możliwość w imię nauki, żeby żaden z was nie musiał tego w przyszłości przeżywać.
Materiału jest dużo, więc przejdę do rzeczy i postaram się pisać zwięźle.
Jabłkowy lambik z Lindemansa
Interesujące. Okazuje się, że to jest dobre – niby słodkie, ale kwaśność jakoś to kompensuje. Pachnie słodkim kompotem i gumą boomer o smaku coli. Co ciekawe, piana się poprawiła. Po dłuższej analizie doszliśmy do wspólnego wniosku, że to smakuje jak herbata w granulacie, tylko nie przygotowana, a zżerana na sucho. Ciekawe doświadczenie, zupełnie różne zarówno od picia piwa, jak i od picia coli. Z racji ogromnego zaskoczenia zgodnie postawiliśmy 8⁄10.
Witbier z Pinty
Wyszła słodko-gorzka cola z nutą pomarańczy i majaczącą w tle kolendrą. Lekko zalatuje brudną skarpetą. Co ciekawe, o ile w lambiku piana się poprawiła, tutaj akurat poszło w drugą stronę. Chyba czuć trochę chmielu, ale to zdecydowanie nie jest miłe połączenie. Do tego paskudny dość kolor i mamy całkiem logiczny wynik 2⁄10.
Roggenbier ze Stu Mostów
Słabo. Trochę jak cola, ale z nutą słodową. Zdecydowanie lepsze połączenie niż Viva La Vita, ale to za mało, żeby mnie poruszyć. Sprawia wrażenie bardziej lepkiego, niż początkowo było i jest zdecydowanie męczące. Generalnie nudy, czyli 4⁄10
Schöfferhofer – Weizen
Generalnie za słodkie (jak dotychczas wszystko), ale zdatne do wypicia. W tym przypadku czuć jednak piwo. Hmm… Chleb z colą. Pszenny. Ciężko coś więcej o tym wykrzesać. 6⁄10, bo da się to pić, od biedy.
Birbant – Black IPA
Piana wyszła genialna, w smaku piwo/cola/diesel jak przypalony karmel. Smakuje dobrze, gorycz kontruje trochę słodycz, ale nie jest taka dziwnie paskudna jak ta z witbiera. Co ciekawe, jest efekt coli z cytryną. Jest też nuta słonecznika. Smaczne, do lambika daleko, ale dostaje ode mnie solidne 6,75/10.
Reden – Czeski Pils
Hmm… Mocno słodowy diesel, lekko orzeźwiające. Zdecydowanie lepsze od prostego diesla z lagera. Można wyczuć nutę – uwaga – mandarynki. Ale nie takiej, którą chce się zjeść. Mandarynki rozczarowującej, takiej, która jest ładna i masz nadzieję, że będzie słodko-kwaśna, a okazała się być mdło-słodko-gorzka. Może być, 5⁄10.
Piwne Podziemie – Lactose IPA
Pierwszy zapach to… cola z masłem. Nic przyjemnego. Gdzieś ukrył się chmiel, w dodatku w tle kręci się jakiś ciężki do zidentyfikowania smaczek. Z góry założyliśmy, że to ten tytułowy podziemny cow (czyt. Kał). W sumie nie jest tragiczne, więc 5⁄10.
Pinta – Double IPA
Dziwne. Nie żeby było złe, ale nie jest dobre. Cola z odrobiną cytryny, grejpfruta… o, citro kapky! Gorzkie, słodkie i pachnie skiśniętym praniem. Takie se. Kolejne solidne 5⁄10.
De Molen – RIS (Heaven and Hell)
Trochę profanacja, bo piwo przed dodaniem coli dobre. Piana się poprawiła znacznie, jest ogromna i słomka dosłownie na niej zawisła. Jest to coś zupełnie innego niż wszystko to, co było przedtem. Jest kompletnie dziwne. Oczywiście słodkie, ale RIS jednak trochę to tłumi i wydaje się dużo przyjemniejsze od poprzednich. Trochę smakuje jak słodka, wiśniowa nalewka. Początkowo średnio mi to pasowało, ale po oswojeniu się myślę, że ta mieszanka ma rację bytu. Coś kompletnie innego od lambika, ale chyba też zasługuje na zgrabne 8⁄10
Brew Dog – Amber Ale (5 A.M. Saint)
W jako jedynym czuć faktycznie chmiel. Czuć słodowość, colę i chmiel. Całkiem dobre, zrównoważone, świetnie tłumi colę i naprawdę daje to radę. Fajnie się z colą komponuje nuta iglasta. Wydaje się nawet rześkie. Trochę jakby nie tworzyło spójnej kompozycji, ale w ogóle to nie przeszkadza. Może jak zapijanie wódki i daję mu pełne 9⁄10
Podsumowując:
Większość piw się nie nadawała do mieszania z colą, a wszystkie pozostałe wolałbym wypić bez coli mimo wszystko. Ciężko było to oceniać w kontekście piwa, bo doświadczenia były zdecydowanie inne. Czy polecam? Może tego słodzonego lambika, bo to było w ordynarny sposób, jednoznacznie dobre.
To co? Jutro Porter od Michała Saksa z Colą? 😉
Zostaw komentarz