Takie okazje jak wszelkiego rodzaju rocznice często skłaniają do refleksji. Nie jestem typem wielce sentymentalnym, więc w zasadzie spisanie tego wszystkiego nie przyszło mi z pewnością automatycznie i trochę musiałem się zmusić, by spojrzeć na cały poprzedni rok mojej działalności. Tak! To już rok kiedy wiszę sobie w sieci!
Gdy zakładałem bloga naprawdę nie przypuszczałem, że będę w tym miejscu, w którym jestem teraz. Wielu pewnie powie, że nadal jestem nigdzie. Cóż, w planach byłem w takim razie bardziej nigdzie niż teraz. Bloga założyłem jako mój dziennik piwowarski kierowany właściwie w wąską grupę moich znajomych, którzy mieli dość mojego ciągłego trajkotania o piwie. Pierwsza wersja strony, jeszcze wtedy na blogspocie była wyjątkowo ascetyczna, zarówno wizualnie jak i merytorycznie – co widać chociażby po moim pierwszym wpisie. Dodatkowo w momencie gdy ją zakładałem wiedziałem naprawdę mało w porównaniu do tego, ile wiem teraz… i tak, wiem, w przyszłym roku będę mógł powiedzieć to samo o roku bieżącym ;).
Właściwie ni z gruchy ni z pietruchy zaczęli pojawiać się ludzie, których nie znam. To było dość budujące doświadczenie. Coś jak budowanie swojej bazy i dzieciaki, które pierwszy raz widzisz na oczy podchodzą i pytają, czy mogą pobawić się w twoim zamku. To wymusiło na mnie lekką profesjonalizację i zmianę podejścia do całego tematu – np. rezygnację z pisania tutoriali dotyczących grafiki (przynajmniej tymczasowo). Zacząłem od książek i przegrzebywania kilku forów. Warzyłem piwo chętniej i chętniej się nim dzieliłem. Dołączyłem do Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych i właściwie charytatywnie pojechałem do Chorzowa częstować ludzi piwami z „Brouwerij de Alechanted”. Sama strona też przeżyła transformacje. Nie tylko przeszedłem na Wordpress, ale także kompletnie przebudowałem wygląd strony. W ramach tej całej profesjonalizacji wylądowałem także na profesjonalnym kursie sensorycznym. It’s Something!
Doświadczenia doświadczeniami, ale najlepsze, co mnie w tym wszystkim spotkało, to ludzie. Poznałem całą masę innych piwnych blogerów. Miałem okazję wielu z nich poznać osobiście w Żywcu, a także spotkać się ze Smakoszem Grzegorzem w Białej Małpie. Do tego pojawiła się oddana grupa czytelników, dzięki którym alechanted.pl jest tym, czym widzimy je dzisiaj.
Dzięki.
Zostaw komentarz