Już na wstępie zaznaczę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy zacząć przygodę z warzeniem piwa od ekstraktów słodowych czy z użyciem słodów. Znani mi piwowarzy odpowiadają na to pytanie dwojako i z tego co mi wiadomo nie odnaleziono tu konsensusu. Nie mniej spróbuję wytłumaczyć dlaczego uważam, że warzenie swojego pierwszego piwa z użyciem słodów to rozsądne podejście. Artykuł kieruję przede wszystkim do osób, które zabierają się do pierwszej warki, stąd w tekście zwracam się bezpośrednio do czytelnika. Dla osób które już wiedzą na czym świat stoi treści tu zawarte będą miały znikomą wartość. Mimo wszystko zachęcam wszystkich do przeczytania i do ewentualnej dalszej dyskusji.
Zacznę od krótkiego wyjaśnienia (bo to dużo głębszy temat), a właściwie zarysowania czym jest słód, a czym jest ekstrakt.
Słodowane ziarno to w skrócie ziarno, które doprowadzono do stanu kiełkowania, a następnie wysuszono, aby wcześniej rozpoczęty proces wybudzania zatrzymać. W ten sposób potraktowane ziarno, czy byłoby to proso, jęczmień, gryka albo owies nazywamy ogólnie słodem.
Ekstrakt to po prostu – co można wywnioskować z nazwy – gotowy, scukrzony produkt słodowy (czyli cukry oraz znaczna ilość składników aromatycznych, które dostają się do brzeczki przy zacieraniu). Mówiąc ekstrakt pomijam brewkity, czyli nachmielone ekstrakty.
Jaki jest mój stosunek do tematu? Spróbuję to wypunktować:
I. Trudność
Odnoszę wrażenie, że piwowarzy zalecający początkującym używanie ekstraktów słodowych zamiast słodu z góry zakładają, że masz dwie lewe ręce i nie jesteś w stanie przez kilkadziesiąt minut przetrzymać ziarna w odpowiedniej temperaturze z widełkami kilku stopni, mając do dyspozycji najczęściej swoją własną kuchenkę gazową i termometr. Bajer polega na tym, że jesteś w stanie!
Tak, zacieranie nie jest wiele trudniejsze od zrobienia rosołu. To nie jest żadna elitarna umiejętność, a na zrobienie podstawowego piwa nie potrzebujesz żadnego specjalistycznego wykształcenia, tylko kilku porad kogoś, kto już przez to przechodził, trochę umiejętności manualnych i odrobiny rozumu.
Zwolennicy ekstraktów dla początkujących argumentują to możliwością lepszego zaznajomienia się z procesami i szansą na przyswojenie sobie rygorów czystości…
Ja natomiast z dokładnie tych samych powodów właśnie zalecam zacieranie słodu. Jeżeli wykonasz piwo od początku do końca, to faktycznie zaznajomisz się z procesem,a przynajmniej bardziej, niż wykonując tylko połowę roboty. Co do czystości, to moim zdaniem zacieranie nie jest tak skomplikowanym procesem, żeby mogło świeżego piwowara tak zaabsorbować, że zapomniałby o rygorach czystości w swoim domowym browarze. Nie zapomnisz myć sprzętu, prawda? I tak nie robi się tego w tym samym momencie.
Jasna sprawa, 1:0
II. Cena
…zdecydowanie przemawia za słodami:
Załóżmy, że chcemy zatrzeć 20l, 12blg na pale ale.
- W przypadku słodów będzie to 24zł przy produkcie Weyermanna(super dobre słody) i 18zł dla Strzegomia(dobre słody).
- W przypadku „puszek” wychodzi ponad 50zł przy lepszych ekstraktach i około 40 dla przeciętnej jakości ekstraktów.
Kasa w kieszeni – is dat sum win? 2:0
III. Filtracja
Z oczywistych względów przy ekstraktach nam odpada. Jednak ta nie jest trudna przy „standardowych” zasypach (bo w rzeczywistości robi się sama).
Wiele osób jednak powie, że potrzeba dokupić sprzętu do filtracji, a początkujący piwowar kompletu ekwipunku raczej nie posiada.
No, to wbili ci ćwieka – szykuje się wydatek… około 20 złotych, które zaoszczędziłeś kupując słody. No i finalnie nie dość, że masz piwo, to masz też więcej sprzętu na następne warki 😉
Więcej sprzętu zawsze na plus, 3:0
IV. Jakość
Tu nie jest tak prosto. Cały czas w sieci wisi opinia sugerująca, że ekstrakt słodowy to najgorsze, co spotkało ludzkość. Opinia ta bierze się porównywania ekstraktów słodowych do brewkitów (nachmielony ekstrakt słodowy – forma ekstraktu, którą właściwie trzeba tylko rozcieńczyć i można zadać drożdże – akurat tych chyba nikt nie poleca początkującym) a także z faktu, że większość tych piw, to nasze pierwsze piwa, które naturalnie nie są szczytem naszych możliwości. W praktyce jednak doświadczony piwowar potrafi z ekstraktu słodowego zrobić świetne piwo, jakościowo dorównujące tym zacieranym. Piłem i potwierdzam – nie taki diabeł straszny jak go malują.
Natomiast spadku jakości można się dopatrywać w fakcie, że ekstraktu słodowego masz mniej gatunków, niż istnieje słodów. Cóż, większa dowolność pozwala nam konstruować ciekawsze piwa 😉
Zdecydowanie remis – 4:1
V. Śrutowanie
Słody trzeba śrutować a śrutownica kosztuje. Nie mniej większość sklepów na zamówienie też śrutuje słody i kosztuje to grosze, więc nie można mówić o jakiejś przewadze ekstraktów pod tym względem, więc i tu przyznam remis.
5:2
VI. Przechowywanie
Puszka zajmuje mało miejsca i tu nie ma co ukrywać. Z czasem jakość ekstraktu zaczyna spadać, ale trwa to zdecydowanie długo, więc nie jest to powód do dramy.
Dla ziarna samego w sobie też nie potrzebujesz wielkiej przestrzeni (jednak zdecydowanie więcej, niż puszka), ale słody nie lubią wilgoci i mogą złapać trochę syfu, który potem przedostanie się do piwa. Co gorsza, ześrutowany słód zajmuje jeszcze więcej miejsca i jest jeszcze bardziej podatny na działanie środowiska zewnętrznego.
ałć, 5:3
No i cudnie. „Godzinka” więcej roboty przy produkcji własnego, świetnego piwa i nabyłeś nowe umiejętności, poznałeś cały proces tworzenia i dorobiłeś się swojego własnego filtratora na przyszłość. Warto pójść na łatwiznę i dwukrotnie przepłacić na tym surowcu? Nie sądzę.
Na koniec wspomnę o magicznej sztuczce. Istnieje tajemna sztuka, w której zawiera się i zacieranie i wykorzystanie ekstraktów… na raz. Wtedy granice wad i zalet zaczynają się przenikać 😉
Oczywiście, nie jestem wyrocznią więc mocno wszystkich zachęcam do podjęcia dyskusji w tym temacie. Wasze konkluzje będą z całą pewnością bardzo wartościowe dla przyszłych pokoleń piwowarów.
Ja zacząłem od zacierania i wszystkim polecam to samo. Jak już otworzysz to pierwsze piwo to możesz być dumny, że wszystko od początku do końca zrobiłeś sam… a nie, że przegotowałeś zawartość i dorzuciłeś chmielu do Żywca z puchy. <:
Też zacząłem od zacierania. Satysfakcja przy piwowarskiej inicjacji pewnie jest ogromna też przy piwie z puchy… Ale zacieranie jest jednak kozackie i basta 😉
Nie do końca sam… większość ludzi nie sieje zboża, nie słoduje go, nie śrutuje…
Też zaczynałem od zacierania, ale przez przypadek zestaw na drugą warkę okazał się ekstraktami 😉 I dobrze, że się tak stało. Uwarzyłem piwo i muszę przyznać, że wyszło bardzo smaczne. Także jak dla mnie są dwie odpowiedzi:
– jeśli chcesz wejść w piwo i warzenie, chcesz sam układać receptury i degustować – SŁODY
-jeśli zależy Ci na tańszym napoju alkoholowym, na szybko chcesz spróbować warzenia, nie inwestując zbyt dużo – EKSTRAKTY
No jasne, właściwie to też potwierdza moją tezę o tym, że ekstrakt nie odstaje za bardzo jakościowo od słodów 🙂
Swoją drogą… las_czarownic? 😀 Hwat?
Nie warzyłem jeszcze. Jednak mocno się przymierzam i będą to na pewno ekstrakty. Dlaczego-1- nie potrzebuje wielkiego gara (którego nie ma i musiałbym kupić), na którego nie miałbym miejsca. 2- czas zacierania, filtracji-i sprzątanie dookoła -powodują ze już mam ciarki na grzbiecie jak by to moja ślubna zobaczył. W ramach sprzątania zostaje jeszcze uprzątniecie młóta. No i najważniejsze. Wredny przykład z zycia. Okazało się że mój kuzyn uwarzył pierwsze piwo. Co więcej-sam sobie zrobił słód. Ponad rok temu-i do tej pory nic więcej-bo nie ma czasu na zrobienie słodu, zmielenie-potem warzenie (po ostatnim do dzisiaj ma plamy i poprzypalane elementy kuchni) i piwo pije.… koncernowe. Drugi znajomy 2 warki popełnił z zacieraniem. Potem rok przerwy-bo ..nie było czasu. Póxniej dostał w prezencie nachmielonego brewkita -teraz warzy regularnie z ekstraktów. Oszczędnośc czasu i miejsca -i mniej narzekań zony-przekłada się na dużą ilość warek 🙂
javiki
Z kotłem masz rację, przydaje się i to bardzo – ale zawsze możesz zacierać w lodówce turystycznej, bo to naprawdę daje radę.
Z bałaganem to kwestia wprawy akurat. Prawdą jest, że przy pierwszych warkach narobiłem tyle syfu że głowa mała (a sprzątanie lepkiej cieczy i łusek z ziarna to piekło…), ale aktualnie przelanie piwa z młótem do kadzi filtracyjnej idzie całkiem po mojej myśli.
Natomiast zupełnie nie przyklęknę nad przykładem kuzyna, bo jeżeli porównywać robienie słodu kontrakt ekstrakt, to powinniśmy to raczej porównać z robieniem ekstraktu 😉
Hehe… a oglądałeś kiedyś Muminki? 😉
Ot taka spam skrzynka
Oglądałem, ale mało już pamiętam 😉
Ostatnio nawet próbowałem sobie odświeżyć, ale ludzie dziwnie na mnie patrzyli 😛
A tam ludzie, do legend się wraca 😉 Mnie do dziś miażdży ta bajka, jej klimat, postaci i miejsca. Moje dzieci będę nią katował, a jak nie będą chciały oglądać to do kąta! 😉
Nie czaje, jak działają te „odpowiedzi” tutaj , co, gdzie, pod którym postem… :/
Pod każdą odpowiedzią jest guzik „odpowiedz”, jak klikniesz, to podrzuca Ci pole z odpowiedzią do wybranego posta. Każda następna odpowiedź do odpowiedzi jest potem przesunięta o kilkadziesiąt pikseli w prawo 😉
Jak nie klikniesz, to masz pole z odpowiedzią na samym dole i odpowiadasz bezpośrednio do wpisu
Mój monitor jakoś dziwnie pokazuje kolorystykę tej strony i dopiero teraz widzę, że posty sa rozróżniane 😉
Zanotowano, podkręcę trochę kontrast między tym szarym i białym 😉
dzięki
Bardziej chodziło mi o pokazanie dlaczego jak już uda mi się -to będzie to z ekstraktu. Lepiej z Ekstraktu-niż wcale:) Trudne to nie jest-szczególnie w domach gdzie mamy większą kuchnię, ciut więcej miejsca. Gdy mamy małe mieszkanie-każdy dodatkowy element jest problemem. Tyle ze jak ktoś chce to nawet nad ogniskiem się da:)
javiki
Oj tak, trudno się nie zgodzić. Piwowarstwo to hobby, które miejsca wymaga dość sporo. Fermentor(y), 40 butelek, słody, chmiele, ekstrakty, termometry, garnki, filtratory „i inne takie-takie” 😉
Uwarzone i sfermentowane pierwsze Apa. Czas warzenia gotowych ekstraktów i chmielu 1 godz . Schlodzenie brzeczki 0 min ( gotowane w porcji 5l później dolana woda do 20l i od razu zadawane drożdże) pierwszy bulg po 6 h. Teraz czeka na cichą i zlewanie. Gdy to zobaczył znajomy od razu kupował ekstrakty. Jak to on powiedział Ekstrakty to jak mąka do swojego chleba. Można kupić ziarno i samemu zmielić tylko po co? Javiki
Żeby zaoszczędzić albo mieć większą kontrolę nad właściwościami piwa 😉
Oczywiście -w końcu w piwowarstwie nie chodzi o szybkość -a o całość procesu i pełna kontrolę nad nim 🙂 Ja wiem że jeśli jeszcze kilka warek popełnię-a juz 2 bulga -to na razie będą to ekstrakty. Tylko ale i aż-bo mogłoby nie być wcale 🙂
javiki
A ja zacząłem od brewkita. Łatwo, szybko i bardzo dobry efekt. Dlaczego? Bo uważam, że do wszystkiego trzeba dojrzeć i douczyć się (patrz strony takie jak ta). Stopień pierdzeienia się przy robieniu piwa z zacieraniem jest o wiele większy niż przy brewkicie, a jeżeli za pierwszym razem coś nie wyjdzie to można się zniechęcić. Teraz przeszedłem na wyższy poziom 🙂 i bawię się w robienie piwa już wg. własnych pomysłów