Gdy przyjechałem do Grześka z oude geuze okazało się, że na miejscu czeka mnie coś jeszcze. To Blanche de Namur, witbier z browaru Bocq.
Witbier to taki fajny gatunek piwa, który charakteryzuje się sympatyczną historią, nietypowym zasypem i użyciem kolendry oraz skórek pomarańczy. O szczegółach opowiem kiedy indziej, a teraz tylko dodam, że jest to belgijskie piwo pszeniczne, wykorzystujące solidne ilości surowców niesłodowanych.
Nazwa piwa wywodzi się od Blanki z Namur (właściwie, „Blanka av Namur”), dawnej Królowej Szwecji i Norwegii przez Króla Magnusa Erikssona. Królowa słynęła z nieprzeciętnej urody, a właśnie urody nie można „witom” odmówić. Posiadają niesamowitą pianę, wyjątkowo jasną barwę i nietypowe zmętnienie (wynikające z pewnej ilości nieprzetworzonej skrobi).
Butelka 0,75l, 4,5%. Warka z datą do 13.09.2015. Jest też informacja o spożyciu w temperaturze od 2 do 4 stopni Celsjusza i oczywiście druga, o tym, że w 2012 roku zostało okrzyknięte najlepszym piwem pszenicznym na WBA. Warto też wspomnieć, że wybrano je też najlepszym na International Beer Challenge w 2013r, czego już na butelce nie znalazłem.
Jak piana z białek. Wysoka, bardzo zróżnicowana pod względem rozmiarów i opada bardzo powoli. Zdecydowanie trzyma się szkła, tak więc komplet wszystkiego, czego od piany można oczekiwać.
Barwa
Bardzo jasna, jak dosłodzona białym cukrem lemoniada. Piwo wyraźnie zmętnione. Wszystko tu zgodnie ze stylem.
Zapach
Bardzo intensywny jak na piwo, które z definicji powinno być delikatne. Przede wszystkim czuć kolendrę, ale aromaty pomarańczy nie są jakoś stłumione. Minimalne nuty czystej pszenicy, choć po lekkim ogrzaniu piwa można wyczuć drożdże.
Smak
Wyjątkowo przyjemne w smaku. Zdecydowanie wyczuwalna bardzo czysto przefermentowana pszenica, dość intensywna kolendra i delikatne nuty pomarańczy. Smak długo pozostaje w ustach. Mocne wysycenie sprawia, że piwo lekko szczypie w język, ale przy tej delikatności zupełnie mi to nie przeszkadza. Po kilku łykach czuć też trochę gry drożdży i minimalną kwaskowatość, przez co curacao zaczyna kojarzyć się bardziej z cytryną. Mimo tej delikatności w żadnym wypadku nie nazwałbym go wodnistym. Na finiszu trafiłem też na smak rozgryzionego, surowego ziarna, co mnie nawet trochę zaskoczyło – nie jest to raczej wada, a efekt zgodnej ze stylem nieprzerobionej skrobi.
Bardzo pijalne i smaczne piwo. Nie będzie smakowało każdemu, co można powiedzieć o każdym stylu, który posiada cechy charakterystyczne inne, niż wodnistość i brak cech szczególnych. Nie męczy, jest smaczne i wygląda zjawiskowo 😉
Za piwo oczywiście mocno dziękuję Magdzie (która również pojawi się przy „Nie znam się”) oraz Grześkowi 😉
Zostaw komentarz