Wczoraj premiera, a piwo piję dopiero dzisiaj. Na wynik kooperacji Norweskiego Nøgne ø z naszym rodzimym AleBrowarem czekałem od kiedy tylko Kjetil wspomniał o takiej możliwości. No i się doczekałem. Z tego połączenia mogło powstać coś wybitnego (uwaga, spoiler, bo nie mogłem się powstrzymać!) …i powstało. Przed państwem Deep Love.Styl: West coast belgian rye India Pale Ale (hwat?)
Ekstrakt: 16
Alkohol: 6,5%
Słody: pilzneński, jasny żytni, pszeniczny, monachijski, żytni karmelowy (piwo zdecydowanie żytnie)
Chmiele: Amarillo, Chinook, Mosaic, Simcoe (dość pospolity Amerykański zasyp)
Drożdże: WLP 566 (Belgijskie drożdże pod Saisona)
IBU: 100
Etykietkę zastąpił atrakcyjny wizualnie nadruk. Tego typu rozwiązania zawsze zwracają uwagę, a należy pamiętać, że to piwo szczególne, więc w pełni zasługuje na takie rozwiązanie. Mamy tu ośmiorniczkę (Krakena?) która trzyma w mackach logo AleBrowaru i Nøgne ø. Z tyłu krótki opis piwa i samej współpracy. Generalnie uważam ich etykietki za genialne, a ta nawet się wybija przed pozostałe. Wielkie brawa, tego od AleBrowaru można było oczekiwać.
Otwieram i już z butelki uderza mnie chmielowy aromat kwiatów, cytrusów i owoców tropikalnych. Zaraz potem pojawiają się fenole, guma do żucia, banan. Wow – nie za wiele tego na jednego człowieka? Zdecydowanie lepsze, niż wszystko co do tej pory wypuścił AleBrowar – Nøgne robią swoje. W szkle przekrój zapachów podobny, pojawia się jeszcze minimalna słodowość i uwypuklają się typowe dla belgów aromaty słodkich owoców, zwłaszcza brzoskwinia.
Kolor bursztynowy, piwo zmętnione (ale to się jeszcze może minimalnie zmienić przez najbliższych kilka tygodni). Piana nie jest wybitna, ale ładnie trzyma się szkła i tyle mi w sumie wystarczy. Nie wiem co można więcej na jej temat powiedzieć.
Smak i tekstura robią robotę. Piwo ma typową dla żyta śliskość i charakter nawet bliski pszenicy (co może być tylko skojarzeniem po wyczuciu tych wcześniej wspomnianych bananów). Generalnie średnio słodkie, goryczka naprawdę fajnie komponuje się z bukietem tych owocowych aromatów. Należy zaznaczyć, że w tym przypadku te 100 ibu to nie jest jakaś ilość, która wystrzeli nasze kubki smakowe w kosmos – ta goryczka ma tu ogromną kontrę, więc tak jak w przypadku Crazy Mikea nie ma czym się zachwycać. Ta goryczka po prostu jest solidna… i dobrze! Bo przy tym wysyceniu to naprawdę wybitnie pijalne piwo, po które warto sięgnąć kilka razy.
Brawo!
Zostaw komentarz