W ciągu ostatnich kilku dni na portalach społecznościowych szerzy się w niepokojącym tempie fala „Wyzwań Piwnych”, czyli zabawy polegającej na wypiciu na raz 0,5l piwa i wytypowaniu trzech osób, które „wyczyn” mają powtórzyć. W przypadku przegranej mówi się o skrzynce piwa, ale to jest już kompletna paranoja. Piszę to już teraz (zanim ktoś postanowi mnie wytypować), żeby później nie było nieporozumień, co do mojego podejścia do sprawy.
Nie uważam tego ani za fajną, ani za mądrą zabawę. Na widok tych filmików robi mi się co najwyżej smutno. Nie chce mi się wierzyć, że jest to niebezpieczne, tak jak sugerują to niektórzy przeciwnicy tegoż wyzwania, bo przypuszczam, że pół litra piwa może zabić w najgorszym przypadku jakieś wyjątkowo podatne na śmierć jednostki, ale pewnie zdrowe nie jest, nie jest ekonomiczne i uwierzcie mi, raz jeszcze pozwolę sobie to powtórzyć – nie jest zabawne – rzeczywistość jest taka, że uczestnicy właśnie siedzą w domu i upijają się w samotności w ramach ZABAWY w wyzwanie piwne. Słowo zabawa to słowo-klucz. Odnoszę wrażenie, że od naprawdę bardzo dawna nie wychodzę z domu, skoro społeczeństwo zdążyło już upaść do tego poziomu, a ja przegapiłem stadia pośrednie.
Generalnie, nikomu nie będę pokazywał palcem jak ma się bawić. Chcecie wypijać podłe piwsko na „heja” przed kamerą ku ucieszy pospólstwa, to proszę bardzo. Po prostu, jeżeli chcecie bawić się ze mną, to zaczekam aż znajdziemy zabawę, która da satysfakcję każdej ze stron.
…A jeżeli chcesz się napić, zaproś mnie do fajnego pubu, z fajnym towarzystwem i dobrym piwem.
P.S.
Jeżeli jednak chcesz wyzwań, zawsze możesz zrobić coś pożytecznego:
Zostaw komentarz